Czerwona lista zabytków, które giną
23 lipca 2010 w legnickim wydaniu Gazety Wrocławskiej ukazał się artykuł red. Piotra Kanikowskiego poświęcony ginącym zabytkom na terenie regionu legnickiego:
„1,5 tysiąca zabytkowych budynków przetrwało wyłącznie w rejestrach konserwatorów. Giną następne.
Na sporządzonej przez wolontariuszy Czerwonej Liście Zabytków Dolnego Śląska figuruje 25 budowli z regionu legnickiego. Wszystkie zostały ocenione według trzech kryteriów: autorzy zestawienia punktowali klasę obiektu, zagrożenie przed dalszą dewastacją, potencjał marketingowy. Im więcej punktów, tym pilniej trzeba zabytkowi zapewnić ratunek.
Architektoniczny unikat, zamek Niesytno w Płoninie (8 punktów na 9 możliwych), został podpalony w 1992 roku. Niezabezpieczony, regularnie okradany i dewastowany jest dziś w stanie krytycznym.
Według autorów listy, pilnych działań ratunkowych wymaga zbudowany w XVIII wieku Fort Gwiaździsty w Głogowie (szczególnie łuszcząca się, niezabezpieczona płyta upamiętniająca francuskiego generała Juliena-Charlesa-Louisa Rheinwalda, wmurowana w ściany fortyfikacji). Za chwilę może zniknąć jeden z nielicznych lubińskich zabytków – Baszta Bluszczowa z XIV wieku, bo wali się jej dach i kruszeją ceglane mury.
Pospołu z wandalami złodzieje penetrują pałac w Krzydłowicach (gmina Grębocice), uchodzący za jeden z najpiękniejszych tego typu obiektów na Dolnym Śląsku. Inny pałac – w Siedlcach (gmina Lubin) – został rozgrabiony przez miłośników staroci. W 1980 roku budowla miała jeszcze dach, dziś zostały z niej tylko wyszczerbione fragmenty murów.
Rozsypują się barokowe polichromie w XVIII-wiecznej kaplicy Góry Oliwnej przy opuszczonym kościele św. Wawrzyńca w Rapocinie. Wieś została w połowie lat 80. wysiedlona ze względu na skażenie terenu przez głogowską hutę miedzi. Świątynię zabezpieczono przed wejściem osób postronnych, ale to nie powstrzymało ani poszukiwaczy skarbów, ani wandali. Autorzy Czerwonej Listy Zabytków zgłaszają potrzebę pilnych działań ratunkowych, choć zdają sobie sprawę, że na odludziu trudno będzie znaleźć dla kościoła odpowiednie zastosowanie użytkowe.
Do rewitalizacji oraz adaptacji np. na cele kulturalne nadaje się za to zespół budynków po fabryce instrumentów Defil w Lubinie. Dotąd udało się wyremontować tylko dawny dom dyrektora zakładu. Reszta niszczeje.
Na Czerwonej Liście jest pałac w Luboradzu, w którym zachowały się belkowe renesansowe stropy i sala balowa z portretami rodziny von Nositz. To tu w XVII wieku ukrywano rękopis wpisanego na indeks ksiąg zakazanych dzieła Mikołaja Kopernika. Zdzisław Kurzeja, legnicki konserwator zabytków, zgadza się z oceną wolontariuszy, że to jeden z cenniejszych obiektów na Dolnym Śląsku. Z właścicielem pałacu ma tradycyjny kłopot. – Robi rzeczy, których nie powinien robić, a nie wykonuje tego, co zostało zalecone – mówi Zdzisław Kurzeja.
Zamek w Lipie Górnej (gmina Bolków) został rozkradziony i zdewastowany, pozbawiony okien, drzwi, portali. Zarośnięty i zdemolowany grozi zawaleniem.
– Podobnie, jak Niesytno, obiekt jest prywatną własnością. Jako gmina nic nie możemy zrobić – twierdzi Jarosław Wroński, burmistrz Bolkowa. Dla równowagi podaje jednak przykłady zabytków, które udaje się uratować: bolkowskiej warowni i zamku w Świnach, z zapałem odbudowywanego przez nowego właściciela.
Czasem szansą na uratowanie chylącego się ku zagładzie zabytku są aktywni mieszkańcy. W Parchowie (gmina Chocianów) Stowarzyszenie Nasz Parchów stara się o przejęcie od Agencji Nieruchomości Rolnych ruin barokowego pałacu zaprojektowanego przez Martina Frantza. Członkowie Stowarzyszenia chcą teren ogrodzić, oczyścić, zabezpieczyć przed dalszą dewastacją. Na odbudowę nie mają jednak pieniędzy.
„1,5 tysiąca zabytkowych budynków przetrwało wyłącznie w rejestrach konserwatorów. Giną następne.
Na sporządzonej przez wolontariuszy Czerwonej Liście Zabytków Dolnego Śląska figuruje 25 budowli z regionu legnickiego. Wszystkie zostały ocenione według trzech kryteriów: autorzy zestawienia punktowali klasę obiektu, zagrożenie przed dalszą dewastacją, potencjał marketingowy. Im więcej punktów, tym pilniej trzeba zabytkowi zapewnić ratunek.
Architektoniczny unikat, zamek Niesytno w Płoninie (8 punktów na 9 możliwych), został podpalony w 1992 roku. Niezabezpieczony, regularnie okradany i dewastowany jest dziś w stanie krytycznym.
Według autorów listy, pilnych działań ratunkowych wymaga zbudowany w XVIII wieku Fort Gwiaździsty w Głogowie (szczególnie łuszcząca się, niezabezpieczona płyta upamiętniająca francuskiego generała Juliena-Charlesa-Louisa Rheinwalda, wmurowana w ściany fortyfikacji). Za chwilę może zniknąć jeden z nielicznych lubińskich zabytków – Baszta Bluszczowa z XIV wieku, bo wali się jej dach i kruszeją ceglane mury.
Pospołu z wandalami złodzieje penetrują pałac w Krzydłowicach (gmina Grębocice), uchodzący za jeden z najpiękniejszych tego typu obiektów na Dolnym Śląsku. Inny pałac – w Siedlcach (gmina Lubin) – został rozgrabiony przez miłośników staroci. W 1980 roku budowla miała jeszcze dach, dziś zostały z niej tylko wyszczerbione fragmenty murów.
Rozsypują się barokowe polichromie w XVIII-wiecznej kaplicy Góry Oliwnej przy opuszczonym kościele św. Wawrzyńca w Rapocinie. Wieś została w połowie lat 80. wysiedlona ze względu na skażenie terenu przez głogowską hutę miedzi. Świątynię zabezpieczono przed wejściem osób postronnych, ale to nie powstrzymało ani poszukiwaczy skarbów, ani wandali. Autorzy Czerwonej Listy Zabytków zgłaszają potrzebę pilnych działań ratunkowych, choć zdają sobie sprawę, że na odludziu trudno będzie znaleźć dla kościoła odpowiednie zastosowanie użytkowe.
Do rewitalizacji oraz adaptacji np. na cele kulturalne nadaje się za to zespół budynków po fabryce instrumentów Defil w Lubinie. Dotąd udało się wyremontować tylko dawny dom dyrektora zakładu. Reszta niszczeje.
Na Czerwonej Liście jest pałac w Luboradzu, w którym zachowały się belkowe renesansowe stropy i sala balowa z portretami rodziny von Nositz. To tu w XVII wieku ukrywano rękopis wpisanego na indeks ksiąg zakazanych dzieła Mikołaja Kopernika. Zdzisław Kurzeja, legnicki konserwator zabytków, zgadza się z oceną wolontariuszy, że to jeden z cenniejszych obiektów na Dolnym Śląsku. Z właścicielem pałacu ma tradycyjny kłopot. – Robi rzeczy, których nie powinien robić, a nie wykonuje tego, co zostało zalecone – mówi Zdzisław Kurzeja.
Zamek w Lipie Górnej (gmina Bolków) został rozkradziony i zdewastowany, pozbawiony okien, drzwi, portali. Zarośnięty i zdemolowany grozi zawaleniem.
– Podobnie, jak Niesytno, obiekt jest prywatną własnością. Jako gmina nic nie możemy zrobić – twierdzi Jarosław Wroński, burmistrz Bolkowa. Dla równowagi podaje jednak przykłady zabytków, które udaje się uratować: bolkowskiej warowni i zamku w Świnach, z zapałem odbudowywanego przez nowego właściciela.
Czasem szansą na uratowanie chylącego się ku zagładzie zabytku są aktywni mieszkańcy. W Parchowie (gmina Chocianów) Stowarzyszenie Nasz Parchów stara się o przejęcie od Agencji Nieruchomości Rolnych ruin barokowego pałacu zaprojektowanego przez Martina Frantza. Członkowie Stowarzyszenia chcą teren ogrodzić, oczyścić, zabezpieczyć przed dalszą dewastacją. Na odbudowę nie mają jednak pieniędzy.
źródło: gazeta wrocławska autor: Piotr Kanikowski”
W ramach komentarza wypada odesłać p. burmistrza Bolkowa do artykułu Zamek na podpałkę…gdzie opisane zostały możliwości władz w sprawie ratowania zabytków. Poza tym zamek nie jest towarem seryjnie produkowanym, żeby wybrać dwa egzemplarze do zachowania, a dwa pozostałe wyrzucić. Każdy jest inny i nie ma w tym przypadku żadnej równowagi. Oczywiście winą za całe zło nie należy obarczać akurat burmistrza miasta Bolkowa, bo to nie on jest odpowiedzialny za destrukcję zamku i pałacu.